piątek, 24 września 2010

Z pamiętnika oLenki

Pomimo że 1 września wydaje się już niezwykle daleką przeszłością wszyscy chcą złapać jeszcze promienie uciekającego lata. Tak w sumie to lato uciekło nam już wczoraj. OD parunastu godzina mamy jesień. Eee! Nie fajnie. Ale cóż trzeba się z tym pogodzić. Jednak takie dni jak dziś potrafią podnieść człowieka na duchu w „ciężkich chwilach”.
         24 września- piątek. Wystarczyłby już fakt ,że zaczyna się weekend. Ale nie ! Połowa klasy zapomniała ubrać się na galowo (przyznam że i ja) a o dziwo nikt nie wyciągnął konsekwencji. Uff. Chłopaki  grali na przerwie w nożną nową piłką Piotrka. Chociaż grać to za wiele powiedziane. Gdyby chociaż mieli cela!!! Ale nie. A całą feralna sytuacja wyglądała następująco. Piłka kopnięta przez któregoś z kolegów trafiła w ścianę naprzeciwko naszej (mojej i moich kochanych psiapsiółek)ławki i odbiła się od niej trafiając w niczego nie świadomą jedzącą jogurt Luśkę. I jak można się domyślić ,śniadanie naszej zacnej koleżanki ruszyło do góry i wylądowało na… mojej koszulce!!! Rechot na całego! No tylko mamie nie było do śmiechu…
         Na WF nie było naszego kochanego wuefisty. Musieliśmy ćwiczyć z panią Anią. A ta wzięła nas na pole. Mieliśmy szczęście- graliśmy w nogę. A wynik był zabójczy! 7 do 3. Oczywiście przegrana leżała po stronie mojej drużyny. Ale za to fajnie było.
         Lubię tą moją  szkołę. Szkoda że za rok trzeba ją opuścić…”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz